Witajcie Kochani!
Post całkiem z innej bajki;)
Pewnie nie jedna/jeden z Was pamięta to jeszcze z czasów dzieciństwa.
Ja natomiast poza tym, że to wspomnienie to również sama miałam przyjemność wykonać coś takiego.
Dość tej niepewności. Moi drodzy pamiętacie cudo zwane GTNIOTKIEM?
Miałam okazję wykonać coś takiego na któreś z zajęć na studiach. Twórczości nigdy nie za wiele :D
Tak się wkręciłam, że zachęciłam do pracy nawet mojego M.
Miał powstać jeden, a w porywie szaleństwa stworzyliśmy parkę :D
Zabawy było co niemiara, cały pokój w mące ziemniaczanej (bo przecież w kuchni nie można było tworzyć;P)
Niestety fascynacja M spowodowała że gniotek "ON" (ten fioletowy) nie
przeżył zbyt długo. Tak mu się spodobał, że ugniatał, ugniatał... aż
pękł :p
W mojej pamięci widnieją gniotki z różnymi twarzami. Te twarzy nie mają gdyż grupa dzieciaków z pewną niepełnosprawnością miały za zadnie te twarze im domalować. Ponoć twarze dzieci, jak i gniotków były nie do podrobienia :D
Ostatnie foto przedstawia dodatkowo podkładkę z papierowej wikliny. robioną na oko :)
Na dziś wspomnień wystarczy ;)
Mam nadzieję, że pojawił się na Waszych twarzach uśmiech!
Pozdrawiam - Pat!
Pozdrowienia również od Kota Korskiego! ;D